Superpuchar Polski, który przejdzie do historii. CONSTRACT LUBAWA – REKORD BIELSKO – BIAŁA 5:5 (1:0) pd. 4:3 k

Opublikowano:

Kibice zgromadzeni w Będzinie była świadkami pierwszego meczu sezonu 2023/2024. Było to jednak spotkanie, którego wynik nie liczył się do tabeli, bowiem drużyny walczyły o Superpuchar. Przebiegu tego pojedynku absolutnie nikt się nie spodziewał. Zmiana na prowadzeniu, odrabianie trzech bramek straty w dogrywce, rzuty karne i w końcu wzniesienie pucharu przez drużynę Rekordu Bielsko-Biała.

Pierwszą niespodzianką dla kibiców mogła być obecność Krzysztofa Iwanka pomiędzy słupkami Rekordu. Od razu mogło nasuwać to pytania, czy młody bramkarz i w lidze będzie pierwszym wyborem trenera, a może tak jak dotychczas postawi on na doświadczonego Bartłomieja Nawrata. W 4. minucie to właśnie Iwanek został bohaterem jednej z akcji. Najpierw wyszedł z pola i uderzył na bramkę Lopeza, a następnie jak rasowy sprinter wrócił w swoje pole karne ratując z poświęceniem swoją drużynę przed stratą bramki.

Czego potrzebowali kibice w czwartkowym meczu Superpucharu Polski? Zdecydowanie bramki, która otworzyłaby to spotkanie. Ta padła na początku 7. minuty po szybkiej kontrze. Jej autorem został najlepszy asystent poprzedniego sezonu, Pedrinho. Constract po premierowym trafieniu trochę oddał inicjatywę rywalom, dzięki czemu Rekordziści coraz śmielej i częściej oddawali strzały.

W pierwszej połowie głównymi postaciami byli obaj bramkarze. To oni wyróżniali się wśród wszystkich zawodników. Zarówno Krzysztof Iwanek, jak i Victor Lopez wychodzili z piłką na pole przeciwnika, próbując zaskoczyć swojego vis-a-vis. Do przerwy z prowadzenia mogli cieszyć się Mistrzowie Polski.

Na początku drugiej części meczu zaskoczyć próbował Rakić. Jednak trzeba przyznać, że przeważała gra defensywna niż ofensywna. Nieoceniony w obronie był dzisiaj Mateusz Mrowiec, którego interwencje ratowały lubawian. Na uwagę zasługuje również niezwykle ofiarna obrona Tomasza Kriezela. Wszystko zaczęło się od zbyt wysokiego wyjścia Lopeza. Zauważył to Michał Marek, którzy przerzucił piłkę nad obrońcą. Ta zmierzała do pustej bramki, ale czujność zachował wspomniany Kriezel, który dosłownie wybił piłkę z linii bramkowej.

Krótko ze zdobycia gola cieszyli się zawodnicy Rekordu. Po konsultacji sędziowskiej, arbitrzy tego spotkania podjęli decyzję, że piłka wybijana bezpośrednio z autu nie dotknęła żadnego z przeciwników. Co się odwlecze to nie uciecze. Zaledwie po kilku sekundach od poprzedniej sytuacji, tym razem bez żadnej wątpliwości piłkę skutecznie do bramki skierował Lutecki.

Mateusz Mrowiec do świetnej gry w defensywie dołożył dobrą akcję w ataku. Zawodnik otrzymał podanie od Kaniewskiego, świetnie zastawił się przed rywalem, a następnie obrócił z piłką. Bramka ta tym cenniejsza, bo przybliżała do zdobycia Pucharu.

Wszystko na jedną kartę musiał postawić trener Jesus Lopez Garcia i na ostatnie dwie minuty wprowadził lotnego bramkarza. Niebieski trukot przydział Stefan Rakić. To właśnie ten zawodnik na 27 sekund przed końcową syreną zdobył bramkę wyrównująca. W Superpucharze trzeba wyłonić zwycięzcę, więc na kibiców czekała dogrywka.

Sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Piłka po dośrodkowaniu Budniaka została odbita, a dopadł do niej Gustawo Henrique, czyli nowy nabytek w szeregach bielszczan. Wicemistrzowie poszli za ciosem, a na listę strzelców wpisał się… bramkarz Krzysztof Iwanek. Odważna i świadoma gra zaprocentowała. Młody zawodnik świetnie zauważył co dzieje się po drugiej stronie i posłał piłkę w pole karne rywala. Tam Victor Lopez, walczący z przeciwnikiem, najprawdopodobniej nie spodziewał się tak idealnego wybicia, które wpadło tuż pod poprzeczkę.

Dogrywka bez dwóch zdań należała do Rekordzistów. Konstruktorzy nie zdążyli otrząsnąć się po poprzedniej bramce, a tu Stefan Rakić z indywidualną akcją trafia na 5 do 2. Stratę zmniejszył Pedrinho. Zawodnik wraz z Adriano najlepiej odnaleźli się w zamieszaniu w polu karnym. Nieprawdopodobne rzeczy działy się w Będzin Arenie. Sprawy w swoje ręce, a właściwie nogi wziął Pedrino. Zawodnik trafił bramkę numer cztery dla swojego zespołu. Strzelanie na tym się nie zakończyło, bo Mistrzowie Polski wyrównali stan meczu! Mateusz Lisowski dośrodkowywał z ostrego kąta, a piłka szczęśliwie odbiła się od słupka i wpadła do bramki. Ten mecz Superpucharu Polski przejdzie do historii jako prawdziwy, sportowy rollercoaster.

W rzutach karnych dla Rekordu trafiali: Zastawnik, Korolyshyn, Henrique, Seidler, a w szeregach Constractu nie pomylili się: Kaniewski, Everton, Raszkowski.



Bramki: Pedro De Oliveira Silva 7, 48, 49, Mateusz Mrowiec 35, Mateusz Lisowski 49 – Tomasz Lutecki 32, Stefan Rakić 40, Gustawo Henrique 42, Krzysztof Iwanek 44, Stefan Rakić 44


Futsal Ekstraklasa